piątek, 5 lutego 2016

Imagin z Louis'em dla Sandry cz.1

Dzisiaj zaczynam nowe życie. Wyprowadzam się od rodziców, by zamieszkać w Nowym Yorku. Zbierałam parę lat na apartament i nareszcie mi się udało. Jak to niektórzy mówią "Nowy rok, nowa ja", ale w moim przypadku powinno to brzmieć tak "Nowe mieszkanie, nowa ja". Włożyłam ostatnią walizkę do samochodu i podeszłam do rodziców, którzy stali na werandzie. 
- Jesteś pewna, że chcesz jechać?  - spytała po raz setny dzisiejszego dnia mama.
- Tak mamo. Niczego nie była w życiu tak pewna, jak tego, że chce się stąd wyrwać.
- No dobrze. Ubieraj się ciepło, nie zadawaj się z nieznajomymi i jedz zdrowo - powiedziała z łzami w oczach.
- Dobrze mamo - powiedziałam i przytuliłam ją mocno. Stałabym tak w jej objęciach, ale musiałam już jechać.
- Pamiętaj o nas córciu - powiedział mój tata i przytulił mnie mocno.
- Kocham was  - krzyknęłam do nich i wsiadłam do auta. Odpaliłam i ruszyłam przed siebie. Włączyłam radio i z głośników poleciały pierwsze nuty "My House - Flo Ridy". Otworzyłam okno i zaczęłam śpiewać. Przechodnie oglądali się za mną, ale nie przejmowałam się tym. 
Po paru godzinach drogi byłam na miejscu. Wjechałam autem do podziemnego parkingu. Wjechałam windą do recepcji i podeszłam do lady, za którą stała niska blondynka. 
- Dzień dobry - przywitała się z mną i lekko uśmiechnęła.
- Dzień dobry.
- W czym mogę pomóc?
- Dzisiaj się wprowadzam do apartamentu i przyszłam po klucze.
- Oczywiście. Proszę pani dowód osobisty - podałam dziewczynie mój dowód i czekałam cierpliwie, aż dostanę swoje klucze. 
- Jestem Sandra. Miło mi cię poznać - przedstawiłam się dziewczynie, bo wydaje się miła.
- Sally - podała mi rękę i uśmiechnęła się szeroko. - Proszę. To twoje kluczę do apartamentu i dowód. Mam nadzieję, że będzie ci się tu dobrze mieszkało.
- Dziękuje - wzięłam swoje rzeczy i udałam się na ostatnie piętro. Apartament był na samym końcu co mi nie przeszkadzało, bo sama sobie taki wybrałam. Otworzyłam kluczem drzwi i od razu poczułam zapach lawendy. Weszłam do mieszkania i zaczęłam się rozglądać. Salon był duży i przestronny. Kuchnia była połączona z jadalnią, a na końcu korytarza było moje biuro i sypialnia. Wszystko było urządzone w moim stylu. Zostawiłam moje walizki w samochodzie, więc zamknęłam drzwi na klucz i zjechałam windą na sam dół. Musiałam iść dwa razy, bo nie zabrałam się za pierwszym razem. Wszystkie moje rzeczy zaniosłam do sypialni. Postanowiłam się odświeżyć po podróży, więc wyciągnęłam z walizki leginsy i jakąś koszulkę i wszystkie potrzebne mi rzeczy. W łazience wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i odświeżona, zabrałam się za rozpakowywanie.
Gdy skończyłam było już po 23. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

                                                             ***

Obudziłam się jakoś po 9. Wstałam pełna energii i z dobrym humorem. Poszłam do kuchni by zrobić sobie śniadanie, ale okazało się, że nic w niej nie ma. No tak... przecież dopiero wczoraj się wprowadziłam. Zrobiłam sobie tylko kawę, którą przywiozłam ze sobą i wypiłam ją oglądając telewizję. Trzeba było zrobić zakupy, więc przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż, a włosy spięłam w kucyka. Zabrałam portfel oraz telefon z szafki i wyszłam, zamykając drzwi. Nie znam dobrze tego miasta i dojście do sklepu zajęło mi dobre 45 minut. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne i spacerkiem ruszyła z powrotem do apartamentowca. Teraz żałuję, że nie pojechałam autem. Powrót zajął mi tyle samo czasu co dojście do sklepu. Rozpakowałam kupione rzeczy i pochowałam do szafek. Wzięłam laptopa z sypialni i poszłam z nim do biura. Postanowiłam dzisiaj popracować, bo przez tą przeprowadzkę zaniedbała swoją pracę. Włączyłam projekt, nad którym ostatnio pracowałam i zaczęłam go kończyć. Jako architekt wnętrz jestem odpowiedzialna za każdy szczegół. Skończony projekt wysłałam do szefa i zamknęłam urządzenie. Na obiad postanowiłam sobie zrobić naleśniki. Z gotowym daniem usiadłam przed telewizorem i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Trafiłam na jakiś film, więc go zostawiłam i zabrałam się za jedzenie. Odłożyłam talerz i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Leniwie poszłam je otworzyć. Za drzwiami nie był nic oprócz bukietu kwiatów. Wzięłam je ze sobą i włożyłam do wazonu. Po drodze wypadła karteczka, więc się schyliłam po nią i przeczytałam.

" Witamy naszą nową sąsiadkę. Cieszymy się, że ktoś w końcu się  wprowadził. Przepraszamy, że osobiście nie przyszliśmy Cie powitać, ale mamy nadzieję, że nam to wybaczysz. W ramach przeprosin wysyłamy Ci ten oto bukiet. Mamy nadzieję, że będziemy idealnymi sąsiadami dla ciebie. 
Niall, Liam, Harry i Louis."

Czterech chłopaków w jednym apartamencie? Cóż... może być ciekawie. Mam nadzieję, że nie są jakimiś obleśnymi facetami. Z tą myślą wróciłam do oglądania filmu. Po godzinie znudziło mi się to, więc postanowiłam iść na spacer. Nie przebierałam się, tylko wzięłam torebkę, telefon i portfel na wszelki wypadek. Wyłączyłam telewizor i zamknęłam mieszkanie na klucz. Zjechałam widną do recepcji i przywitałam się z Sally.
- Cześć. 
- O, witaj. I jak tam pierwsza noc w nowym miejscu?
- Całkiem całkiem - zaśmiałam się, a dziewczyna zrobiła to zaraz po mnie. 
- Wybierasz się gdzieś?
- Tak, idę na spacer. Może chcesz iść ze mną?
- Za 15 minut kończę prace, więc potem mogę iść.
- Okay. Poczekam tu na ciebie - powiedziałam i usiadłam na kanapie. Minuty się dłużyły i dłużyły. Rozmawiałam z blondynką, gdy przez wejściowe drzwi wbiegł jakiś chłopak. Zdyszany podszedł do lady i poprosił o klucz do apartamentu. Z tego co słyszałam, to jego kolega zabrał jego klucz i gdzieś zniknął, a on musi wziąć coś ważnego. Sally bez problemu mu je dała. Chłopak odchodząc odwrócił się w moją stronę i mogę przysiąc, że skądś go kojarzę. Brunet szedł odwrócony do mnie przodem i nie zauważył, że idzie prosto na kwiatek. Przewrócił go i zrobił przez to ogromny hałas. Próbowała się nie śmiać, ale nie potrafiłam. Chłopak na mnie spojrzał i lekko się speszył. Zaczął wszystko sprzątać, ale zdążyła już przyjść ekipa sprzątająca. 
- Przepraszam za... to - powiedział i pokazał ręką na ziemię.
- Louis... jak ty byś czegoś nie zdemolował to byłbyś chyba chory - zaśmiała się blondynka. 
- Jeszcze raz przepraszam. Muszę już iść, ale na pewno ci to jakoś wynagrodzę - powiedział i pobiegł do windy. Spojrzałam na Sally i obie zaczęłyśmy się śmiać.
- To był Louis. Twój sąsiad. Ma jeszcze trójkę przyjaciół, ale zapewniam cię, że zachowaniem się nie różnią.
Ostatni raz spojrzałam na miejsce, w którym stał przed chwilą brunet i lekko się uśmiechnęłam. 


                                              ---------------------

Powracam do was z imaginem :D Napisałam go dla mojej przyjaciółki i mam nadzieję, że wam jak i jej się podoba. Kolejna część powinna pojawić się w następnym tygodniu.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga, na którym prowadzę opowiadanie :)
klik 
Do następnego kochani :*

1 komentarz: